— Franek! pani dyrektorowa woła. Leć-że prędzej, a sprawuj się dobrze, to dostaniesz serek! — wołał Wstawka.
Franek poszedł śpiesznie — zabrała go z sobą.
Dla Franka z przeprowadzeniem się do Simonki nastały lepsze czasy. Kandydatka na dyrektorową mieszkała elegancko. Aktorki mają szczególny dar szybkiego przystrajania mieszkań byle czem. Dwa pokoje, jakie zajmowała, były urządzone trochę jaskrawo, ekscentrycznie, niemniej jednak oryginalnie i wytwornie. Łóżko pod pawilonem z kremowych tiulów, podszytym blado-różową materją królowało w drugim pokoju. Podłogi zaścielały dywany, bądź swoje, otrzymane w podarunku od wielbicieli, bądź te, których Franek pożyczył na mieście do rekwizytorjów na scenę. Albumy, fotografje właścicielki w kostjumach, pół-kostjumach i prawie bez kostjumów, poumieszczane w ramkach ze sztucznych kwiatów, porozrzucane po stolikach, konsolkach, błyszczały za szkłem jak na wystawie i zapełniać się zdawały gwarem mieszkanie. Światło, przyćmione u okien ciężkiemi firankami, tworzyło jakiś półcień tajemniczy. Długie kosze do garderoby, poobrywane kawałami materji w fantastyczne desenie i barwy, służyły za sofy i nęciły do siebie. Wachlarze z piór białych i czerwonych różnego rodzaju, gatunku i wielkości, porozrzucane po meblach, poprzyczepiane do ciemnych ścian, pogłębiały ton ogólny, występowały jaskrawie z tła, drażniły nerwy dysonansem. Chińska latarnia pod
Strona:Władysław St. Reymont - Pisma IX - Nowele.djvu/116
Ta strona została uwierzytelniona.
— 112 —