i wierzy mu tą pierwszą, głęboką wiarą miłości.
— Cóż ja ci dam za tę wiarę i miłość? — myślał. — Czem ci zapłacę za dobroć i czystość?
Jakiś żal i wstręt poczuł w sobie, a gdy znalazł się znów w salonie głównym, usiadł w jakimś ciemnym zakątku samotnie, i w milczeniu przypatrywał się zebranym.
— Za dwa lata ten anioł będzie kochanką, którego z moich przyjaciół — pomyślał i naraz cały szereg obrazów przyszłego pożycia przesunął mu się przez mózg. I widział te pierwsze miesiące, gdzie oboje starają się udawać miłość i szacunek, a w głębi zaczynają pogardzać sobą — potem dnie pełne swarów i przycinków zjadliwych, złości, całe morze nienawiści dwojga zwierząt zamkniętych w klatce konwenansów, przykutych do siebie nierozerwalnym łańcuchem, plwających na siebie, i gryzących się wzajem. Piekło życia dwojga ludzi spodlonych przez mus i nierozerwalność więzów, całą tragedję obłudy ciągłej i ustawicznej przed światem; zgrozę istnienia pełnego podłości, oszustw i zatruwania się wzajemnego, pogardy. Znał to życie, znał!
Wywoływał przed pamięć setki małżeństw i zapuszczał sondę wyostrzonego poznania aż do głębi i widział tylko zgniliznę i rozkład: czasem męki biernie znoszone, czasem miłość, ale najczęściej pogardliwą obojętność pod pozorami szczęścia, a wszędzie męczarnie, obłudę, podłostki marne przez swoją codzienność.
Strona:Władysław St. Reymont - Pisma IX - Nowele.djvu/76
Ta strona została uwierzytelniona.
— 72 —