Strona:Władysław St. Reymont - Wampir.djvu/166

Ta strona została uwierzytelniona.

pieśń upojeń, pieśń ślepych a nieśmiertelnych sił przyrody.
Zapomniał o powrocie, poszedł w park, błądził między drzewami, utonął w rozwytych ciemnościach, był przytomny, a nie wiedzący, dojrzał jakiś kwiatek, roztlały w zwiędłych trawach, i przycisnął go do ust rozpalonych; nagła, niezmożona tęsknota rozparła mu duszę taką miłością, i taka głodna żądza stopienia się ze wszystkiem, że podniósł się, zbratany z nocą i wichurą, podobien w czuciu drzewom i niebu, spotężniały mocą tkliwości niezmiernej, że przytulał się do drzew, klękał przed krzakami, obejmował gałęzie, całował trawy zeschłe, oblewając serdecznemi łzami szczęścia te istoty najdroższe i najświętsze, zagubione dawno i odnalezione niespodziewanie.