Strona:Władysław St. Reymont - Wampir.djvu/201

Ta strona została uwierzytelniona.

— Tak ci się wydaje, a pójdziesz za nakazem potężniejszej woli...
— Na szczęście, nie tak łatwo poddaję się sugestji, a już właściwości medjumicznych zgoła nie posiadam.
— Jesteś największą siłą medjumiczną, jaką znam!
Zenon musiał tego nie dosłyszeć, gdyż, wchodząc do Boarding House’u, był zajęty odbieraniem jakiejś depeszy od portjera.
— Nie odpowiedziałeś mi nic na projekt wyjazdu z ojcem!
— Będę u nich jutro.
Rozeszli się dosyć chłodno.
Zenon niecierpliwie otworzył depeszę.
„Czekamy na ciebie od dwóch dni. Przyjdź lub odpowiedz.
Henryk”.
Depesza była po polsku i mimo srogich przekręceń zrozumiał jej treść, nie mogąc tylko pojąć, od kogo pochodzi?
— Widocznie jakiś rodak! A skończy się na prośbie o parę funtów! — pomyślał złośliwie, wchodząc do mieszkania.
— „Czekamy od dwóch dni”. Są jakie listy?
— Wszystkie leżą na biurku! — objaśnił służący.
— To dzisiejsze?
— Od czterech dni składam...