Strona:Władysław St. Reymont - Wampir.djvu/220

Ta strona została uwierzytelniona.

Obłąkał się w boleści i, nie mogąc zrozumieć co się z nią stało, i doprowadzony do rozpaczy, zażądał kategorycznych wyjaśnień, odeszła wtedy bez słowa.
Zaczął przypuszczać, iż stała się jakaś straszna omyłka. Ale w jakiejś litosnej chwili powiedziała mu otwarcie.
— Proszę się nie pytać. Wszystko musi być po dawnemu, kiedyś panu wyjaśnię.
A że nie potrafił żyć po dawnemu, łudząc się jakąś mglistą nadzieją, że upływały tygodnie, a ona wciąż była jednako zimna, nieprzystępna i daleka, więc rozpaczliwym wysiłkiem pozrywał wszystkie więzy, łączące go z krajem, i uciekł we świat, stworzył sobie nowe życie i prawie zapomniał.
A teraz, po tylu latach to widmo przeszłości staje przed nim.
— I czegóż ona chce ode mnie? — dumał posępnie, wgłębiając się z niepokojem w jej dumne, królewskie oczy. — Nie dam się w dawne jarzmo, nie dam! — buntował się coraz zapalczywiej.
Po wyjściu z teatru Henryk bardzo serdecznie przypomniał, że musi z nimi spędzać cały czas.
— Ja już prosiłam pana Zenona na jutro do British Museum.
— Przyjdę, o ile mnie narzeczona nie wezwie na służbę...
Adzie zamigotały oczy, ale powiedziała swobodnie: