kontemplować w radosnej ciszy estetyczne wzruszenia własnej duszy. Stała się bowiem spowiednikiem jego marzeń i pomysłów literackich. Nieraz długie godziny spędzali w muzeach, zatopieni w artystycznych rozważaniach. Rozsnuwał przed nią nieskończone pomysły przyszłych prac, bo spostrzegł, iż, opowiadając, widzi je lepiej i realniej, a jej mądre i dyskretne uwagi tak je uzupełniają, że nawet jeszcze mgławicowe projekty krzepną w kształt doskonały, nabierając życia, i prawie się stają...
A przy tem wszystkiem Ada wsączała w niego ideę powrotu do kraju niespostrzeżenie, a z takim uporem, że już sam zaczął tego pragnąć. Zrobili nawet projekt edycji jego pism po polsku w jej tłumaczeniu. Była niestrudzona w tej cichej walce z nim o niego i coraz pewniejsza zwycięstwa. Z niepokojem jednak przyjęła wiadomość o ułożonej już wizycie w Bartelet Court.
— Jestem ciekawa tego domu! — odpowiedziała chłodno.
— A Betsy ciebie. Pytała mi się, czy jesteś piękna?
Królewskie oczy Ady spoczęły na nim, niespokojnie rozchwiane.
— Powiedziałem najszczerszą prawdę!
— Nacóż mi ta uroda! — szepnęła, odwracając twarz pobladłą i oczy, przymglone żałością. Nie spostrzegł tego, jak nie domyślał się wielu
Strona:Władysław St. Reymont - Wampir.djvu/248
Ta strona została uwierzytelniona.