Strona:Władysław St. Reymont - Wampir.djvu/264

Ta strona została uwierzytelniona.

Poruszył się niespokojnie, wpierając w nią rozciekawione oczy.
— Tak, prawdziwe i jedyne piekło! „Wieczny płacz i zgrzytanie zębów“. A On istnieje ich łzami, On tuczy się ich męką, On z ich cierpień i nędzy uczynił sobie tron, na którym spoczywa niesyty nigdy chwały ni przemocy! Gdzie tylko jęk, choroby, nieszczęścia, zbrodnie i wieczny mrok, tam bije źródło Jego Mocy, tam jest On, Władca ciemności, strachów i śmierci! — wołała z piorunami w oczach, grożąc zaciśniętą pięścią.
A Zenon, przejęty jej uniesieniem, zaszeptał bezwiednie:

Salute, o Satana,
O ribellione,
O forza vindice
Della ragione!

Zwarła dłonie i, pochyliwszy głowę, pogrążyła się w jakiejś ekstatycznej kontemplacji. Tylko niekiedy poruszały się jej wargi, zakwitnął uśmiech, pierś wzniosła się tłumionem westchnieniem, a przez bladą, wniebowziętą twarz przelatywały odblaski jakby modlitewnych żarów...
Nie śmiejąc jej przerywać, został bez ruchu, zapatrzony w koronę jej miedzianych włosów, niby w glorję świetlaną, i oczarowaną duszą śpiewał niemą pieśń uwielbienia.