— Chociaż to nadzwyczajnie trafnie definjuje stosunek mężczyzn do kobiet: „cieszy go i tuczy kości jego”. Tak, o to wam chodzi jedynie w małżeństwie, tylko o to! — dodała z mocą.
Ale Zenon nie dał się wyprowadzić z równowagi, nie rwał się na obronę mężczyzn, bo znał dawno wszystkie jej teorje i nudziły go, więc tylko rzekł chłodno, z grzeczności jedynie.
— Może nie wszystkim chodzi tylko o to.
— Nie miałam pana na myśli, nie, znam bowiem zbyt dobrze jego wzniosły sposób myślenia i tak bardzo go cenię, że zupełnie się nie lękam o przyszłość mojej drogiej Betsy, spokojna jestem o jej szczęście.
Betsy tylko się uśmiechnęła na tę zgoła niespodziewaną troskliwość o siebie, dobrze ją znała, a miss Ellen już podnosiła rękę i otwierała usta do jakiejś stosownej przypowieści świętej, gdy Dolly, powstrzymując ją energicznym gestem, chciała go z innej strony zaatakować i zmusić do dysputy.
— Jakże się panu podobała Odeta?
— Nie znam tej sztuki, w teatrze bowiem nie bywam.
— Jakto, nie chodzi pan do teatru?
— Tak, od pięciu lat nie byłem ani razu.
— Więc pan chyba tylko na koncerty i opery chodzi?
— Ponieważ sam się nieco zajmuję muzyką, więc nie bywam i na operach, wogóle nie chodzę na widowiska z zasady! na żadne!
Strona:Władysław St. Reymont - Wampir.djvu/84
Ta strona została uwierzytelniona.