Strona:Władysław St. Reymont - Wampir.djvu/98

Ta strona została uwierzytelniona.
ROZDZIAŁ IV.

... Zostali sami w Reading Room’ie.
Zenon czekał tej chwili z upragnieniem, nie wiedząc zupełnie dlaczego, a gdy przyszła, kiedy się drzwi zawarły za ostatnim wychodzącym, lęk go ogarnął i niepokój; podniósł się i zaczął gorączkowo chodzić. Czuł się niesłychanie zdenerwowany, nie był zdolny wyrzec ani jednego słowa i nie miał w tej dręczącej chwili nic do powiedzenia, poczuł tylko i miał nawet tę bolesną pewność, że oto stoi przed czemś, co się mogło za mgnienie wyłonić z milczenia, a przecież na nic określonego nie czekał!
Zaledwie przed pół godziną, wśród gwarnej i dosyć banalnej rozmowy, gdy się podnosił do wyjścia, ujrzał w jej źrenicach wyraźny nakaz pozostania, więc, mimo natarczywych nalegań Joego, pozostał, oczekując i drżąc w sobie tym bolesnym dygotem trwożliwej niepewności, co jak wąż zimnemi skrętami owija serce, dusi zwolna i krew wszystką i myśl każdą wypija.