Strona:Władysław St. Reymont - Z ziemi polskiej i włoskiej.djvu/216

Ta strona została uwierzytelniona.
— 216 —

do starożytnych łuków rzymskich. Kolumny marmurowe, pokryte płaskorzeźbami i nadbrusia pełne liści, koni, ludzi nagich, łabędzi, ryb, amorków rozbawionych — tworzą wejście wspaniałe. Tłumy całe figurek rzeźbionych pokrywają mury i filary i zapełniają białe pola marmurów zgiełkiem życia swobodnego, z całem rozpasaniem póz i wyrazów.
Pomiędzy kolumnami wiszą, jak kwiaty, złote i srebrne lampy i płoną krwawemi blaskami, za niemi wznosi się sarkofag grobowy świętego, a za tym ołtarz, pokryty złotemi blachami. Ściany w głębi i po bokach pokryto płaskorzeźbami w marmurze, wyobrażającemi uzdrowienia i wskrzeszenia, szereg cudów, jakie zdziałał ś-ty Antoni.
Na bokach i ścianach sarkofagu i kaplicy błyszczą niezliczone wota, jakie wciąż napływają ze wszystkich stron świata. Są ze złota, srebra, wysadzane drogiemi kamieniami: wyszywane perłami modlitwy dziękczynne, proste wykrzykniki, westchnienia głębokie przez prostotę i zaledwie utrwalone włóczką na kanwie, oprawnej w czarne, zwyczajne ramki, a w kącie jednym stoi pęk szczudeł, pozostawionych za sprawą świętego. Przed ołtarzem odprawiano nabożeństwo — biskup młody, o wspaniałej, rzymskiej twarzy, celebrował z namaszczeniem, otoczony licznym orszakiem duchowieństwa; chór poważnych głosów, doskonale zharmonizowanych, śpiewał jakąś pieśń uroczystą i niezmiernie prostą, a całą przestrzeń przedkapliczną zalegał lud — pielgrzymi, z różnych stron Europy zebrani. Potem nastała chwila ciszy, w której białe szeregi księży od-