Duży kościół poklasztorny. Za drzwiami, kutemi ręcznie w barokowe arabeski, cmentarz, obwiedziony arkadą o prostych, chłopskich słupach, a pod nią stacje Męki Pańskiej, malowane jaskrawo. Dzieło mistrza, którego specjalnością było pewnie ozdabianie malowanemi kwiatami i smokami skrzynek chłopskich.
Na cmentarzu kilkanaście kamiennych i żelaznych nagrobków.
Na jednym z nich napis wypukły:
„Chociaż czyny wielkiemi świata nie zadziwiał
Był wyższym — Uszczęśliwiał“.
W kościele, widnym i utrzymanym porządnie, pełno złoceń poczerniałych, rzeźb w monstrualnych ołtarzach, portretów i tablic nagrobkowych na ścianach. Zmanierowany, podrygujący jakby styl barokowy panuje niepodzielnie.
Po mszy lud zaległ cały cmentarz i wielki plac piaszczysty przed kościołem.
Słońce praży coraz lepiej, ale już dzisiaj niewiele kto zważał na to, tylko śpią, jedzą, odpoczywają w tym piasku pod jego promieniami.
Pochłonąłem w straganie za całe dwanaście groszy dwie szklanki czegoś, co nazywano kawą, i myślę o spaniu, ale że się spotkałem z woalami, dałem spokój. Panie zajęły chwilowo kwaterę u łyczka jakiegoś