my. Był tam książę Leszek ze swoim dworem, był biskup Iwo z orszakiem duchowieństwa, było mieszczaństwo z lasem cechowych chorągwi i ciżba wiejskiego ludu. Czekano na Jacka i jego towarzyszy. Młodego Odrowąża, przybranego w białą siermięgę zakonną i przychodzącego pieszo z żebraczym tłumokiem na plecach. chciano powitać jak jakiego udzielnego księcia. I słusznie. W osobie św. Jacka przybywał do Krakowa rzeczywiście prawdziwy książę, za którym miały nadejść liczne wojska, równie biało przybrane, a zbrojne w krzyże i różańce ku obronie narodowego ducha...
W kaplicy św. Jacka w Krakowie znajduje się stary obraz, przedstawiający przybycie Świętego do stolicy Polski. Na obrazie widać księcia Leszka, klęczącego przed pochylonym nad nim zakonnikiem, który jakoby zaskoczony przepychem niezwykłego przyjęcia, mówi do księcia: „Wszak jestem tylko człowiekiem, a przed człowiekiem klękać nie należy“. „Ja też nie przed tobą klękam — odpowiada książę — jeno przed Bogiem i Jego Matką, których nam przynosisz“, — jakoby przeczuwał, że z przybyciem Jacka, oraz jego braci zakonnej do Polski, pomnoży się życie religijne i wzrośnie cześć Najśw. Marji Panny, co istotnie nastąpiło.
Strona:Władysław Staich - Św. Jacek.djvu/31
Ta strona została uwierzytelniona.