Strona:Władysław Stanisław Reymont-Chłopi Tom I.djvu/141

Ta strona została uwierzytelniona.
— 131 —

— Która ci się widzi, Jaguś, to se wybierz... — rzekł po namyśle, przezwyciężając skąpstwo.
— Hale, ta żółta w kwiaty, z rubla kosztuje abo i dziesięć złotych!
— Nie twoja w tem głowa, weź ino...
Ale Jaguś przez siłę i z żalem oderwała ręce od wstążki i poszła dalej do drugiego kramu, Boryna ino pozostał na chwilę.
A w tym znowu chustki były i materie na staniki i kaftany.
— Jezus mój, jakie śliczności, Jezus! — szeptała oczarowana i raz wraz zanurzała ręce drżące w zielone atłasy, to w czerwone aksamity i aż się jej ćmiło w oczach i serce dygotało z rozkoszy. A te chustki na głowę! Ponsowe jedwabne z zielonemi kwiatami przy obrębku, złociste całe, kiej ta święta monstrancja; a modre jako to niebo po deszczu; a białe, a już najśliczniejsze te mieniące, co się lśkniły, kiej woda pod zachodzącem słońcem, a lekkie, kieby z pajęczyny! Nie, nie ścierpiała i jęła przymierzać na głowę a przeglądać się w lusterku, które przytrzymywała żydówka.
Ślicznie jej było, jakoby zorze namotała na swoich lnianych włosach, a one modre oczy tak rozgorzały z radości, aż fiołkowy cień padał od nich na twarz pokraśniałą, uśmiechała się do siebie, aż ludzie poglądali na nią, taka była urodna i taka młodość i zdrowie biły od niej.
— Dziedzicówna jaka przebrana, czy co? — szeptali.
Przyglądała się sobie długo i z ciężkiem westchnieniem zdjęła chustkę, ale wzięła się targować, bo