I pies poszedł i już szedł wszędy za Panem i taki cichy, taki czujny, taki wierny, kiej parobek najlepszy.
I poszli już wszędzie razem.
I bez bory szli i bez wody — całym światem.
A że nieraz i głód był, to piesek ptaszka jakiego wytropił, to gąskę albo baranka przyniósł i tak se społecznie żyli.
A często gęsto, kiedy Jezusiczek strudzony spoczywał, to Burek odganiał złych ludzi, abo i zwierza dzikiego i nie dał Pana naszego, nie...
Kiej przyszedł czas, że Żydy paskudne i one faryzeje srogie wiedły Pana na umęczenie — to Burek rzucił się na wszystkich i jął gryźć i bronić, jak tylko umiała biedota kochana.
A Jezus mu rzekł z pod drzewa, które dźwigał na mękę swoją świętą:
— Sumienie barzej ich gryźć będzie... a ty nie uredzisz...
I kiej umęczonego powiesili na krzyżu, to Burek siadł i wył...
...drugiego dnia, kiej wszystkie ludzie poodchodzili, że już ani Panienki Najświętszej, ni apostołów świętych nie było... to ostał ino Burek...
...lizał raz wraz te święte, przebite goździami, konające nóżki Panajezusowe i wył... wył... wył...
...a kiej już trzeci dzień nadszedł... przecknął Pan Jezus i patrzy, a tu nikogo wpodle krzyża... ino jeden Burek skamli żałośliwie i tuli się do jego nogów...
...to Pan nasz Jezus Chrystus przenajświętszy
Strona:Władysław Stanisław Reymont-Chłopi Tom I.djvu/189
Ta strona została uwierzytelniona.
— 179 —