Strona:Władysław Stanisław Reymont-Chłopi Tom I.djvu/193

Ta strona została uwierzytelniona.
— 183 —

— Mało to dziewczyn! A dyć w każden czwartek ino wypatrują po wsi, czy swaty od was nie idą do której... — mówiła chytrze, ciągając go za język, ale Boryna, choć i miał już odpowiedź, podrapał się tylko po głowie i uśmiechał a szukał bezwiednie oczami Jagusi, która zabierała się do wyjścia...
Na to i czekał Antek, przyodział się nieznacznie i wyszedł naprzód.
Jaguś sama szła do domu, bo inne mieszkały w drugiej stronie, ku młynowi.
— Jaguś! — szepnął, wychylając się z ciemności z pod płota jakiegoś.
Przystanęła, poznała głos jego i poczęła ździebko dygotać.
— Odprowadzę cię, Jaguś! — Obejrzał się — noc była ciemna, bez gwiazd, wiatr huczał górą i miotał drzewami.
Objął ją wpół mocno i tak przytuleni do siebie zginęli w ciemnościach.





VIII.


Nazajutrz gruchnęła po Lipcach wieść o Borynowych z Jagną zmówinach.
Wójt był dziewosłębem — więc wójtowa, że mąż srogo przykazywał pary z gęby nie puszczać przódzi, nim powróci, dopiero na odwieczerzu pobiegła do są-