A potem w „Przepiórkę“.
Nastka Gołębianka prowadziła, a tak się zwijała, tak raźno śmigała po izbie, że nijak jej chycić nie mogli, aż sama im właziła w ręce, by ino obtańcowywać koło.
I w „Świnkę“ się zabawiali!
A naostatek któryś z drużbów, widzi mi się, Tomek Wachnik, bociana pokazywał; w płachtę na głowę się przyokrył, a z pod niej za dziób długi kij wypuścił i klekotał tak zmyślnie, kiej bociek prawdziwy, aż Józia, Witek i co młodsze, zaczęły za nim gonić i krzyczeć:
Kle, kle, kle,
Twoja matka w piekle,
Co ona tam robi?
Dzieciom kluski drobi.
Co złego zrobiła?
Dzieci pomorzyła.
i rozbiegały się z wrzaskiem i kryły po kątach jak kuropatki, bo gonił, dziobał i bił skrzydłami.
Izba aż się trzęsła od tych śmiechów, krzykań i przegonów.
Z dobrą godzinę trwała zabawa, gdy starszy drużba dał znak, by przycichli.
Kobiety wyprowadzały z komory, Jagusię nakrytą białą płachtą, i usadziły ją w pośrodku, na dzieży, pokrytej pierzyną — druchny porwały się nibyto ją odbić, ale starsze i chłopi bronili, więc się zbiły naprzeciw i smutno, jakby z płakaniem w głosach zaśpiewały:
A już ci to, już!
Po wianeczku tuż —