poczynali, przytupywać i coraz większem kołem taczać po izbie.
A na to już zjawił się Jambroży, przysiadł zaraz, nieledwie przy progu, a łakomemi oczyma wodził za flachą.
— Wam ino tam głowę wykręca, gdzie kieliszki dzwonią! — rzucił wójt.
— Brzękliwe są; a któren spragnionego napoi, zasługę ma! — odparł poważnie.
— Naści wody, worku skórzany.
— Co smakuje bydlęciu, szkodzi człowiekowi! Powiedają: „kogo woda zbawi, to zbawi, a gorzałka każdego na nogi postawi“.
— To pijże okowitkę, kiejś taki kalkulant.
— Przepijcie, wójcie! Powiedają i to: „chrzest przyjmuj wodą, ślub polewaj wódką, a śmierć płakaniem“.
— Dobrze powiadają, pijcie drugi...
— Nie ucieknę i przed trzecim! Zawdy pijam jeden za pierwszą żonę, a dwa za drugą.
— Czemuż to?
— Że wczas pomarła, bym se poszukał trzeciej.
— O kobiecie mu się śni, a już na odwieczerzu pomroka mu ślipie gasi...
— Jeszczebym i po ciemku zmacał kijaszkiem, gdzie babia słabizna!
Izba gruchnęła śmiechem.
— Z Jagustynką was zmówimy! — wołały kobiety.
— Gorzałkę lubi i pyskata tak samo — dodawały drugie.
Strona:Władysław Stanisław Reymont-Chłopi Tom I.djvu/316
Ta strona została uwierzytelniona.
— 306 —