— Do wszystkich należy!.. drogo wy za niego zapłacicie!
— Nie przed tobą będziem zdawać sprawę!
— Ino przed kim? Do sądu pójdzie skarga.
— Cichojcie, przywrzyjcie pysk, bo chory tu ano leży, a jego to wszyćko...
— Ale wy będziecie jedli.
— Pewnie, że wama nie dam i powąchać.
— Pół świni dacie i piekła wam robić nie będę — szepnął łagodniej.
— I jednego kulasa przez mus nie dostaniecie.
— To po dobroci dacie tę oto ćwierć i połeć słoniny.
— Antek każe wam dać, to dam, ale bez jego przykazu ni kosteczki.
— Wściekła się baba!.. Antków to wieprzek czy co? — złość go znowu ponosiła.
— Ojcowy, to jakby było Antkowy, bo skoro ociec chorzy, to on tu rządzi za niego i jego głową wszyćko stoi. A potem będzie, jak Pan Jezus da...
— W kreminale niech se rządzi, jak mu pozwolą... Smakuje mu gospodarka, powloką go w kajdanach na Sybir i tam se będzie gospodarzył! — wykrzyknął spieniony.
— Wara ci od niego!.. może i powleką... jeno, że i tak nie ogryziesz tych zagonów, byś latego i gorszym jeszcze Judaszem stał się la narodu! — mówiła groźnie, roztrzęsiona nagłym strachem o męża.
Kowalowi aż kulasy zadygotały i ręce jęły drżeć i trzepać się po odzieniu, taką chęć poczuł za gardziel
Strona:Władysław Stanisław Reymont-Chłopi Tom III.djvu/088
Ta strona została uwierzytelniona.
— 86 —