— Cie... komu sygnaturka sprawia, że bije się pięścią pokutnie, a drugiemu zaś flaszkowy pobrzęk to czyni, że wpodle za kieliszkiem maca...
— Leży se ten chudziaczek, leży, i o bożym świecie nie wie! — zawołała żałośnie nad Boryną.
— I jadł kiełbasy nie będzie i gorzałki nie posmakuje! — ciągnęła tym samym sposobem, a wielce szydliwie Jagustynka.
— Wama ino prześmiechy na pamięci! — zestrofowała ją gniewnie.
— A cóżto? płakaniem biedy se odejmę. Tyla mojego, co się pośmieję.
— Kto sieje zło, niech se smutki zbiera i pokutę odprawuje!..
— Niedarmo powiadają, że Jambroż, choć przy kościele służy, a gotów sięby i z grzychem pokumać, by jeno pofolgować i użyć! — rzekła wyniośle Dominikowa, obrzucając go srogiemi oczyma.
— Przeciwić się dobremu i ze złem kumać potrafi, któren jeno nie baczy, jaką potem weźmie zapłatę — dodała ciszej, jakby grożąc.
Milczenie padło na izbę. Jambroż zakręcił się gniewnie, ale zdzierżał w sobie ostrą odpowiedź, boć wiedział, że i tak każde jego słowo znał będzie dobrodziej najpóźniej jutro po mszy; niedarmo Dominikowa przesiadywała cięgiem w kościele... A i reszta zwarzyła się też pod jej sowiemi ślepiami; nawet nieustępliwa Jagustynka przymilkła trwożnie.
Strona:Władysław Stanisław Reymont-Chłopi Tom III.djvu/093
Ta strona została uwierzytelniona.
— 91 —