każdej roboty, bo i wóz zrobił, i komin postawił, i chałupę wyrychtował, i na fleciku pięknie wygrywał, to chociaż prawie nie miał grontu i grosz się go nie utrzymał, iż szczodry był la drugich, a niejedna matka radaby z nim przepiła choćby całego cielaka, by go jeno na zięcia przysposobić, zaś niejedna dziewczyna już go przypuszczała do podufałości, rachując, co potem prędzej zaniesie na zapowiedzie.
Ale na nic szły wszystkie zabiegi, z matkami pił, z córkami jamorował, a od ożenku wykręcał się kiej piskorz.
— Niełacno wybrać, bo każda dobra, a jeszcze lepsze podrastają, poczekam... — powiadał swachom, rającym mu różne dzieuchy.
A zimą zmówił się był z Tereską i żył z nią prawie na oczach wszystkiej wsi, nie bacząc na gadania ni pogrozy.
— Wróci Jasiek, to mu ją oddam, jeszcze gorzałki postawi, żem mu kobiety pilnował — prześmiewał się z przyjacioły jakoś wkrótce po powrocie, że to już przykrzyła mu się i z wolna od niej odstawał.
I teraz, na obiad idąc, dłuższą drogę wybrał, by se po drodze pożartować z dzieuchami a uszczypnąć, którą się da.
I całkiem niespodzianie natknął się na Jagnę: pełła cosik na matczynym ogrodzie.
— Jagusia! — wykrzyknął radośnie.
Jagusia podniesła się i strzeliła nad zagonem kiej ta malwa wysmukła.
Strona:Władysław Stanisław Reymont-Chłopi Tom III.djvu/316
Ta strona została uwierzytelniona.
— 314 —