Strona:Władysław Stanisław Reymont-Chłopi Tom III.djvu/399

Ta strona została uwierzytelniona.
— 397 —

— Nie rozpowiadajcie! Powróci, to się i tak dowiedzą, zaś potem trzeba mówić, co go puścili przez zastawu: kowal nie będzie się was czepiał.
Nauczał cicho. Obiecała uroczyście, tylko jednej Jóźce zawierzając tajemnicę, jeno co ledwie już zdzierżała tę straszną radość; chodziła kiej opita, całowała cięgiem dzieci, gadała do źrebaka, gadała do maciory, przedrzeźniała się z boćkiem, a Łapie, któren chodził za nią ze skamleniem i w oczy zaglądał, jakby cosik miarkując, szepnęła w same ucho, niby człowiekowi:
— Cicho, głupi, gospodarz przeciek wracają!
I śmiała się, popłakując naprzemian, Maciejowi długo o tym rozpowiadała, jaże oczy trzeszczył wystrachane i cosik mamłał językiem. Zabaczyła już o całym świecie, że Jóźka musiała przypominać, iż czas już się szykować do kościoła. Hej, ponosiło ją szczęście, ponosiło, że chciało się jej śpiewać, chciało się lecieć we świat i krzykać zbożom, co się do nóg kłaniały ze chrzęstem, drzewinom, ziemi wszystkiej:
— Gospodarz wracają! Antek wróci!
Jaże z onej radości Jagnę jęła zapraszać, by razem poszły, ale Jagna nie chciała, wolała pozostać.
Nikto jej o Antku nie powiedział, ale domyśliła się łacno wszystkiego z półsłówek i z tego, co Hanka wyprawiała. Poniesła i ją ta wiadomość i rozkołysała jakąś radosną, cichą nadzieją, że, nie bacząc na nic, poleciała do matki.
Nie wporę przyszła, trafiając akuratnie na srogą kłótnię.