Strona:Władysław Stanisław Reymont-Chłopi Tom IV.djvu/042

Ta strona została uwierzytelniona.
— 40 —

Zły zapanował w sercach, a pod jego przewodem rozpusta a pijaństwo, a złoście krzewią się coraz barzej.
Wszędy łajdus na łajdusie, a łajdusem pogania.
Wszędy jeno chytroście, oszukaństwa, srogie uciski a złodziejstwa, że, co masz, z garści nie popuść, bo ci wydrą.
By najlepszą łąkę, a wypasą i stratują.
By chociaż tę skibkę, a z cudzego przyorzą.
Byś nawet kurę puścił z obejścia, przychwycą, kiej te wilki.
Kawałka żelaza nie przepomnij ni postronka, choćby były księże, bo nie przepuszczą i ukradną.
Gorzałkę jeno piją, rozpustę czynią i w służbie Bożej całkiem się opuszczają, pogany te pieskie i chrystobije, że drugie żydy a stokroć poczciwsze i bogobojniejsze.
— I to w lipeckiej parafji tak się dzieje? — przerwał mu św. Pietr.
— Indziej też nielepiej, ale już w lipeckiej najgorzej.
A święty Pietr jął w palce trzaskać, brwie srożyć, oczami toczyć i rzekł, wytrząchając pięścią ku ziemi:
— Takieśta to, Lipczaki? Takie! A zbóje obmierzłe, a poganiny gorsze od Niemców! A to roki macie dobre, ziemie rodzajne, a paśniki, a łąki, a boru po kawale i tak się to sprawiata!.. Chleb was ano roznosi, łajdusy jedne! Powiem ja o tem Panu Jezusowi, powiem, a on już wama cugli przykróci...