Strona:Władysław Stanisław Reymont - Krosnowa i świat.djvu/187

Ta strona została przepisana.

może chusteczek jedwabnych? — Adeptka zaczęła przeglądać rozłożone przedmioty i kupiła wstążki jakiejś parę łokci.
— Może mama co kupi?
— Sama mieszkam.
— Sama... — i cmoknęła, przymrużając oczy.
— Tak, ale się wyprowadzam.
— Może jabym mieszkanie, ładne mieszkanie nastręczyła.
— Dobrze, niech pani poszuka dla mnie pokoju przy familji — ale na Nowym Świecie, blisko teatru.
— To paninka z tyjatru — kikste?
— Tak.
— Może jeszcze co potrzeba? Mam śliczne rzeczy i do tyjatru.
— Nic już nie potrzebuję.
— Tanio przedom — na moje sumienie tanio, w som roz do tyjatru.
— Ależ nie potrzebuję.
— Żebym tak zdrowa była — tanio. Taki psi czas. — Złożyła wszystko do pudła i przysunęła się bliżej.