Strona:Władysław Stanisław Reymont - Krosnowa i świat.djvu/206

Ta strona została przepisana.

cie, pani moja, takie! Przeklinam je codziennie, a zapomnieć nie mogę... siedzi mi tu, pod piersiami. Czasem w nocy to przyjdzie do mnie i stoi, z tą obwiązaną głową zawsze, a ja się trzęsę, i boli mnie serce tak, że o mało nie pęknie. Oczy wypłakałam. Bo on nie winien, tylko ta... Wszystkie jesteście psy wściekłe, aby gryźć choć serce matczyne — podłe, ostatnie! Jak złe robaki rozgniotłabym wszystkie, wszystkie!
Umilkła, dysząc ciężko, żółta jak wosk jej twarz napiętnowała nienawiść straszna, zwierzęca — kryła się w długich zmarszczkach, w sinych, pogryzionych ustach, dyszała zniszczeniem...

Krosnowa, grudzień 1892 r.