— Są tacy, co mają wszystko!myślał gorzko. — A i ty masz nędzę podszepnął mu jakiś głos wewnętrzny. Dusza poczęła mu się okrywać mrokiem buntu na niesprawiedliwość podziału.
— Jakto? kilku, kilkunastu, kilkudziesięciu mają wszystko, a tysiące, miljony nic! Głupcy czekają na przyjście tego, czego pragną — dorzucił mu znowu głos wewnętrzny.
A więc? — to «więc» jak znak tajemniczego pytania zawisło mu w mózgu. Wychodzi się na spotkanie losu. Szuka się i pomaga!...
Czarne cienie osnuwały zwolna jego umysł. Spostrzegł jakiegoś przechodnia pod latarnią, patrzącego na duży, złoty zegarek. — Pół roku mógłbym żyć za to — szepnął i patrzył ciekawie, jak go nieznajomy chował wolno do kieszeni. Przystanął i nie wiedział, czemu obejrzał się za oddalającym, wydało mu się, że w cieniach nocy zabłysła jeszcze raz wielka, żółta koperta zegarka.
Strona:Władysław Stanisław Reymont - Krosnowa i świat.djvu/21
Ta strona została przepisana.
— 21 —