niem stadjum. Choruje blisko rok, i lekarze nie robią już żadnej nadziei.
— Nic o tem nie wiedziałem. Prawda, bo i skąd? — westchnął Jan. — Od kogo mogłem wiedzieć? Niech się panowie nie dziwią, że się tak interesuję losami Józia, ale to jeden z moich dobrych kolegów szkolnych. Od czasu wyjścia ze szkoły, to jest od lat kilku, nie widzieliśmy się ani razu.
— Pan stale tu mieszka?
— O, nie.
— Zapewne czeka pan na pociąg?
— Doprawdy, tak mnie ta wiadomość o chorobie Józia zaskoczyła, chciałbym go widzieć, ale... staje na przeszkodzie kwestja tego rodzaju...
— Że nie ma pan czasu...
— Mam go aż za wiele — zato nie mam pieniędzy na podróż... A! dziwi panów moja otwartość?
Tak, panowie, nie mogę uczynić zadość życzeniom serca, aby odwiedzić dawno niewidzianego kolegę, bo nie mam za co ku-
Strona:Władysław Stanisław Reymont - Krosnowa i świat.djvu/24
Ta strona została przepisana.
— 24 —