zeżarte nędzą i pracą, i głodem. — Więc to przeciwko mnie, za moją pracę dla ich uszczęśliwienia!
I z bolesną rezygnacją wchłaniał w siebie wszystkie oskarżenia, wszystkie groźby, wszystkie skargi, wszystkie odwieczne nędze, wszystkie łzy nabrzmiałe spływały mu do serca, i góra ludzkiej niedoli przywaliła jakby grobowym kamieniem, iż siedział i zapisywał w notesie, myśląc z cichą radością o chwili, gdy wezwie doradców i rzuci im w twarze te straszne, krwawe prawdy!
Aż wkońcu się ożywił, rozgadał i gorąco a ostrożnie jął namawiać, aby te wszystkie żale, skargi i krzywdy zanieśli przed sprawiedliwe serce sułtana, gdy naraz wpadł jakiś kolejowy dygnitarz i krzyknął.
— Czy jest tutaj pasażer pierwszej klasy?
Reszyd podniósł się bezwiednie.
— Proszę wyjść natychmiast! Prędko, niema chwili do stracenia! To-warjaci! Cały
Strona:Władysław Stanisław Reymont - Krosnowa i świat.djvu/270
Ta strona została przepisana.