Strona:Władysław Stanisław Reymont - Krosnowa i świat.djvu/271

Ta strona została przepisana.

wagon! Konduktor! — krzyczał, ciągnąc Reszyda przez siłę do drugiego wagonu, a gdy zjawił się konduktor, dostał w twarz i kopnięcie! — Ach ty, skatina! jak mogłeś tam pana puszczać! Zamknij drzwi, wyciągnij rewolwer, tam już furja wybuchła, o! — Komenderował ostro, Reszyd szedł za nim oszołomiony, nie rozumiejąc, co się z nim dzieje. Z wagonu huknął potężny śpiew, aż się zatrzęsły wagony!
— Może uratowałem panu życie! — rzekł skromnie dygnitarz, wprowadzając go do pustego przedziału pierwszej klasy.
— Więc to szaleńcy? — ledwie zdołał zapytać Sułtan.
— Tak, wieziemy ich do szpitala! Tak, czy pan tego nie zauważył? Może się pan prześpi, zamknę drzwi, żeby nie przeszkadzali.
— Więc to wszystko nieprawda! Niema nędzy, niema skarg, niema nienawiści, niema głodów! O, Ałłach! wielki jesteś i miłosierny! — szeptał, budząc się jakby z ciężkiego snu i bijąc dziękczynne pokło-