Strona:Władysław Stanisław Reymont - Krosnowa i świat.djvu/281

Ta strona została przepisana.

dała cukierków i obiecała kupić w Piotrkowie pałasz prawdziwy.
Któregoś dnia poszliśmy wszyscy do kościoła. Podczas mszy wuj Ludwik leżał krzyżem, potem spowiadał się u wikarego, a wuj Szymon komunikował go. Przyszedł też i pocztarek Michał. Przez cały dzień wuj Ludwik był strasznie wesoły, gwizdał i co chwila wołał do mnie:
— Stachu, widzisz wróble na dachu!
Matka tylko wciąż płakała i ciocia Walercia, a pan Adam kręcił wąsy i mówił:
— Żeby to powstanie, jak mi Bóg miły, ani chwilibym się nie zawahał! Ale za obcą sprawę!
Ciocia Walercia ucałowała go, chociaż udawała zagniewaną.
Pamiętam ten wieczór, czerwiec być musiał, bzy kwitnęły. Było ciepło, noc dosyć ciemna. Słowiki śpiewały...
Cały dom poszedł wcześnie spać, i wszystkie dzieci.
Nie mogłem jakoś zasnąć. W pewnej