Strona:Władysław Stanisław Reymont - Krosnowa i świat.djvu/285

Ta strona została przepisana.

I już odtąd dzień za dniem cały dom oczekiwał z trwogą wieści zdaleka.
— Wezmą! Zobaczycie, wszystko wezmą! — twierdził p. Rogowski.
— Nie bójcie się! Osman to wódz! To prawdziwy bohater!
I spierali się tak serdecznie całemi wieczorami.
Ksiądz odprawiał msze za niewiernych, usprawiedliwiał się przed matką, ale odprawiał, i coraz dłużej przesiadywał w kościele.
Na początku jesieni, pewnego dnia, gdy już zaczęto siewy, wpadła zdyszana Berkowa z dużą kopertą w ręce.
— Mam od Joska. Mam! Jest list! O, mój Boże...
— Cóż, zdrowy? — pytała matka.
List był zapieczętowany — zawiadomienie z pułku, że jeszcze na wiosnę, podczas przeprawy przez Dunaj, Josek zginął, rozszarpany kulą działową.
Berkowa słuchała, słuchała i zaczęła się śmiać: