Strona:Władysław Stanisław Reymont - Krosnowa i świat.djvu/303

Ta strona została przepisana.

A teraz sobie wracam do Polski odpocząć trochę.
— Jeść tłusto, dobrze podpijać i sypiać choćby na dwóch pierzynach.
— Jak mi się tak spodoba, to któż mi wzbroni? — Rozdrażniony już był i zły.
— Wszyscy się wybierają do tej Polski! Żebyście nie żałowali tego powrotu. Każdy jak nieprzytomny tylko mówi: do Polski! do Polski! Cóż wam dobrego dała ta Polska?
— Boć to jakby matka rodzona, że tego nie rozumiesz? — zdumiewał się.
— Matka? Nie, mów podła macocha, która nas kijem wypędziła z chałupy.
— Maj Gad — porwał się z bujacza. — Wrzosek, kto mi będzie urągał na Polskę, temu ja gębę spiorę choćby na publicznym placu.
Wrzosek odskoczył wystraszony i poszedł, oglądając się niekiedy za siebie.
— A może Wrzosek mówi prawdę — zauważyła Merka, nasłuchująca rozmowy