Strona:Władysław Stanisław Reymont - Krosnowa i świat.djvu/310

Ta strona została przepisana.

Franek — anibyście jej poznali. Póki żył Paweł, to biadoliła na nędzę dzień i noc, i nawet chciała się z nim rozwodzić, a jak go zabili, stała się wielką panią. Asekurację od Związku odebrała, i rząd za zabitego męża wypłacił jej dziesięć tysięcy dolarów. Baba się spasła, o nieboszczyku wspomina jak o świętym, chrzęści jedwabiami i codzień chodzi na piktury.
— Dziesięć tysięcy dolarów! — zdziwiła się Merka! — To i za rany powinni zapłacić.
— Płacą już niezdolnym do pracy. Komuś sprzedał dom?
— Bosakowi. Pamiętasz, golił u Snitki na rogu.
— I zapłacił gotówką?
— Całe trzy tysiące pięćset dolarów położył na stół. Za tydzień się sprowadzają.
— Widzę, że w czasie wojny wszyscy się podorabiali! Nawet taki Bosak!
— Ona gospodarna i zapobiegliwa, trzymała lokatorów i stołowała.