Strona:Władysław Stanisław Reymont - Krosnowa i świat.djvu/336

Ta strona została przepisana.

mnie usłyszy i zrozumie! On widzi mój straszny żal za grzechy! Odpuść mi, daj mi rozgrzeszenie. Jakże ja, ojciec, mogę przed córką! — żebrał, całując go z płaczem po rękach.
— Nie wolno mi. Musisz wyznać przede mną. Słyszysz, co się dzieje na świecie? Kto wie, czy to nie djabli tak szturmują po twoją duszę — przeżegnał się prędko. — Ocalę cię, wyrwę cię piekłu, ale mów szczerze. Marka przysięgnie na krzyż, że nie rozgłosi tego, co usłyszy. Czemuś to nie chodził do kościoła? — zaczął, przymuszając dziewczynę tym łagodnym wstępem do tłumaczenia.
— Boś go ukradł Polakom, boś wygryzł naszego proboszcza, wygnał nasze siostry, a nasze dzieci przerabiasz na Ajryszów! — odpowiedział bez namysłu.
— U spowiedzi nie byłeś od śmierci żony, dlaczego?
Chory, jakby uderzony obuchem, zajęczał ciężko, nie mogąc się zdobyć na odpowiedź.