tutaj, jutro mogę iść w świat, nawet pójdę — i więcej ich widzieć nie będę. Nie zrobiłbym dodatniego wrażenia. Nawet kto wie, czy nie robiłyby ci wymówek, że masz kolegów takich hołyszów!
Widzisz, to przecie kobiety! — rzekł na usprawiedliwienie, gdy mu Józef podczas ostatnich słów energicznym gestem chciał zaprzeczyć możliwości podobnych przypuszczeń.
— Jaśku! nie możesz tak mówić, sprawiasz mi przykrość, to jedno, a drugie, nie znasz, więc nie sądź!
— Et, wszystkie kobiety jednakowe — sądzą tylko z tego, co widzą.
— Ale nie Ada. Mój drogi, zrób to dla mnie, poznaj się z niemi, one nikogo z moich nie znają.
— A to poznają ładny egzemplarz — roześmiał się Jan.
— Jeśli choć trochę dobrze mi życzysz, jeśli cię cokolwiek obchodzę, to nie mów o odjeździe, nie mów... Tak dawno niewidzianego miałbym znów stracić? nie! Zro-
Strona:Władysław Stanisław Reymont - Krosnowa i świat.djvu/40
Ta strona została przepisana.
— 40 —