bisz mi łaskę, jeśli zostaniesz przynajmniej do wiosny. Jestem chory, będzie mi czas milej przechodził, a żebyś się nie znudził, sprowadzę ci książki. Możesz czytać, rozmyślać... Z wiosną będę zdrowszy... z całych sił będę się starał wynaleźć ci gdzieś miejsce, łatwiej mi to przyjdzie, niż tobie, mam stosunki, znajomości... Zostań, Jaśku, nie myśl, że mi zrobisz jakąś różnicę w wydatkach... żadnej... wobec przyjemności, jaką mi to sprawi, móc choć trochę pomóc przyjacielowi. Nawet Ady nie urażę, wdzięczność mieć będzie dla ciebie, że jesteś ze mną. Zostań! Zostaniesz, prawda?
Jan stał milczący, wpatrzony gdzieś przed siebie, zatopiony w marzeniu czy w obliczaniu. Co chwila rzucał przenikliwe spojrzenia na twarz mówiącego, pokrytą ciemnemi plamami, spoconą wysiłkiem, jaki sprawiała mu rozmowa. Chory w przestankach oddychał ciężko, z trudem wyrzucał urywane zdania, śpiesząc się, jakby w obawie, aby mu sił nie brakło. Chustka, którą co chwila przykładał do ust, pokryła
Strona:Władysław Stanisław Reymont - Krosnowa i świat.djvu/41
Ta strona została przepisana.
— 41 —