i wściekły bunt zdrowego, pełnego sił organizmu, skazanego na zagładę. Jakiś szał druzgoczący, szalona chęć walki, chęć zwycięstwa, triumfu wypełniała mu duszę, sprężała muskuły i przywodziła na usta groźne, barbarzyńskie «vae victis». Lecz nie tej walki, którą dotychczas prowadził, apatycznej, zgorzkniałej, ustępliwej. Nie, nie takiej walki... Czuł w sobie nadmiar sił, potrzebujących ujścia, nadmiar woli, potrzebującej celu. Czasami rzucał swej rozognionej wyobraźni słowa chłodnej rozwagi: — Czy zwycięstwo zetrze z duszy pamięć cierpień? Czy wytrwam w postanowieniu? W jakim celu? Wszystkie idee najwznioślejsze i najdziksze muszą mieć jakiś cel ostateczny, nie materjalny. A jakiż ja mogę mieć cel? Co zyskam przez zwycięstwo? Pełny żołądek, przyzwoite mieszkanie, trochę grosza! — Roześmiał się w duszy pogardliwie: — Nie warto!
A jednak z pewną przyjemnością żył we względnym dobrobycie, z pewną przyjemnością rozglądał się po schludnem mie-
Strona:Władysław Stanisław Reymont - Krosnowa i świat.djvu/47
Ta strona została przepisana.
— 47 —