wała się swobodną, rozmowną aż do gadatliwości, uprzejmą do przesady. Jan pociągał ją swą męską, trochę dziką urodą, a może — któż odgadnie serce kobiety? — może jego dola nieszczęsna i miłość gwałtowna, jaką musiała wyczytać w jego oczach? Kochała Józefa, powtarzała to sobie codzień, a jednak chętnie przestawała z Janem. Agitowała nawet na jego korzyść pomiędzy znajomymi, nieznacznie, aby mu dali zajęcie. I dzięki tym jej zabiegom Jan dostał korepetycję u jednego z dozorców drogowych, wpobliżu stacji. Obrzydliwie niesfornego bębna miał uczyć po dwie godziny dziennie.
Po pierwszej lekcji, podczas której dowiedział się, komu zawdzięcza możność zarobku, szukał sposobności podziękowania. Nadarzyła się tegoż samego dnia. — Zawiadowca zaprosił go do siebie na karty.
Gdy przyszedł, prócz matki i Ady nie było jeszcze nikogo. Wkrótce brzęk tłukącego się szkła doszedł z kuchni, na co
Strona:Władysław Stanisław Reymont - Krosnowa i świat.djvu/74
Ta strona została przepisana.