Strona:Władysław Stanisław Reymont - Lili.djvu/106

Ta strona została uwierzytelniona.
100
WŁ. ST. REYMONT

cka rozpusta! Przez to wszystko dyabli wzięli!
— Lili jest bachor, cicho! — odpowiedział Leon, pociągając się za nos; naśladował głos i ruch Felusia.
Rozśmiali się bardzo swobodnie, i śmiali się bardzo długo, potem patrzeli na siebie i tak uważnie, jakby się widzieli poraz pierwszy.
Lili zaczęła szykować do śniadania, Zakrzewski pomagał jej bardzo gorliwie; zapominali gdzie są i co się z nimi dzieje, a pomimo to — trzymali się już od siebie zdaleka.
Przy śniadaniu siedzieli przy sobie, usługując sobie wzajemnie.
— Co jabym robiła, gdyby pana