Strona:Władysław Stanisław Reymont - Lili.djvu/151

Ta strona została uwierzytelniona.
145
LILI

mnie zawsze mgli coś w żołądku... Wyciągnąłem ją w największym strachu, przewróciłem, łyknąłem raz i drugi dla kurażu... zamknąłem oczy i... obudziłem się w południe, psiatwarz.
— Pierwszy atak delirium tremens, tak. Utop się, aby nie powiedziano, żeś się zapił.
— A rano nie było żadnych śladów, nic? — pytał, poruszony opowiadaniem Zakrzewski.
— Nic, pustą butelkę znalazłem pod oknem a siebie w środku siennika.
— Halucynacya, tematem były te freski, a przyczyną wódka.
— Jak chcesz, dziedzicu, ale ja doskonale widziałem i pamiętam... Olkowski wali. Panowie, do porządku, bo sznaps idzie!