Strona:Władysław Stanisław Reymont - Lili.djvu/159

Ta strona została uwierzytelniona.
153
LILI

siałem coś dać naprzód. Mam zaledwie parę kopiejek. Co tu robić?
Oglądał po kolei to sprzęty, to garderobę swoją i żony; ale odwrócił się z niechęcią.
— Psiakrew, niema nawet co zastawić
— Józio wczoraj zastawił obrączki nasze, żeby wykupić afisze!... raz... dwa... — szepnęła Korczewska cicho i robiła dalej w milczeniu swoją nieśmiertelną szydełkową serwetę.
— Gdybyś pan chciał, pogoda taka piękna, to poszlibyśmy pieszo do pierwszych kilku dworów... — zaczął nieśmiało Korczewski.
— Dobrze, wszystko mi jedno. Ostatni raz przecież.