Strona:Władysław Stanisław Reymont - Lili.djvu/160

Ta strona została uwierzytelniona.
154
WŁ. ST. REYMONT

— Bo widzi pan, jak tylko co sprzedamy, to wynajmiemy sobie furkę na wsi i dalej już pojedziemy.
— O której godzinie jutro?
— Najpóźniej trzeba wyjść o dziewiątej.
— Dobrze. Do widzenia!
Na ulicy sięgnął po zegarek, żeby zobaczyć, która godzina. Było już południe, a jemu przyszło na myśl, że przecież może ten zegarek zastawić, że może dostać za niego kilkanaście rubli. Poszedł do Jańcia, bo ten najlepiej umiał załatwiać podobne operacye.
Jańcia nie zastał. Była tylko Gałkowska, która z okręconą głową wałkowała jakieś ciasto