Strona:Władysław Stanisław Reymont - Lili.djvu/163

Ta strona została uwierzytelniona.
157
LILI

spodyni ich ma być bardzo porządna kobieta.
Gałkowska zaczęła się śmiać cicho, obrzydliwie i długo, aż jej sinawa twarz pokryła rię krwawymi placami.
— Z czego się pani śmieje? — zapytał porywczo.
— Śmieję się z tej siostry gospodyni, która ma wąsy, brodę i majątek pod miastem...
— No tak, mówiła Lili, że ten majątek jest niedaleko pod miastem.
Nie zrozumiał jej.
— Jakże pan spędził wczorajszy wieczór? — zagadnęła spokojnie.
— Jak można najgorzej.
— Bardzo dobrze panu. Zupełnie pana nie żałuję, bo poco pan