Ta strona została uwierzytelniona.
160
WŁ. ST. REYMONT
pan, ten, który jej wciąż kwiaty przysyła.
— Nieprawda! Kłamiesz, pani! To nikczemność tak spotwarzać czystą dziewczynę, to podłość!
Syczał z oburzenia i gniewu, posiniał, zaciskał pięści i patrzył na nią takim nienawistnym wzrokiem, że odsunęła się za piecyk.
— Nie krzycz pan i niewymyślaj, bo nie jestem pańską służącą! To, co powiedziałam, wiedzą wszyscy; możesz się pan spytać Korczewskiej, a powiedzą pewnie więcej...
— Co więcej? Mów, pani, ale uprzedzam, że Lili jest moją narzeczoną.
— Bardzo mi przyjemnie... pan się