Strona:Władysław Stanisław Reymont - Lili.djvu/175

Ta strona została uwierzytelniona.
169
LILI

doktorowa, ujmując go pod ramię i prowadząc znowu do drugiego pokoju, w którym na wielkim stole leżało kilkanaście mniejszych i większych paczek.
— Z inicyatywy moich dziewczynek grono osób zrobiło małą składkę na rzecz pańskich towarzyszów. Niema w tem nic ubliżającego. Są w chwilowej potrzebie, więc złożyłyśmy tutaj najpotrzebniejsze dla nich rzeczy. A że nie chcemy żadnych podziękowań, przykrzejszych, co prawda, dla nas, niż dla nich, więc posyłamy bezimiennie. Dla każdego w osobnej paczce. Biedni, doprawdy, ludzie! Opowiadano nam o nich bardzo smutne rzeczy.
Zakrzewski ocknął się dopiero