Strona:Władysław Stanisław Reymont - Lili.djvu/177

Ta strona została uwierzytelniona.
171
LILI

torowa spojrzała na niego ze zdziwieniem.
— Przecież to powszechnie wiadomo, że hrabia!.. Chodźmy do salonu.
Ale się odsunął gwałtownie, twarz mu pobladła z silnego wzruszenia, całą siłę woli zużywał na to, żeby nie uderzyć doktorowej krzesłem, którego poręczy trzymał się kurczowo. Wreszcie przez zaciśnięte zęby syknął:
— Pani!
Skłonił się i sztywno szedł ku drzwiom, ubrał się szybko w przedpokoju i zanim ona mogła zrozumieć, co się stało, był już na ulicy i biegł do Lili.
Jeszcze nie przyjechała.
Wrócił do domu. Olkowski le-