Strona:Władysław Stanisław Reymont - Lili.djvu/182

Ta strona została uwierzytelniona.
176
WŁ. ST. REYMONT

List podarł.
— Idyotka! — mruknął i zapadł w dawne wiry marzeń bolesnych o Lili.
Olkowski zaś, pomimo gorączki, z ciekawością otworzył paczkę; była w niej herbata, tytoń, gilzy, wędliny, chleb, strucel z makiem, dwie koszule, trochę innej bielizny i dwa ruble. Obejrzał to wszystko, porozkładał na kołdrze i cichym przejmującym głosem zaczął śmiać się i krzyczeć.
— Hebesy! ha! ha! ha! Połcie świńskie!... ha! ha! Filantropy, ha! ha! ha! Bydło bezimienne! ha! ha!
Brzmiał ów śmiech tak ostro i nieprzytomnie, że aż Leon spojrzał na niego i patrzył ze zdumieniem, bo Olkowski temi przy-