Strona:Władysław Stanisław Reymont - Lili.djvu/187

Ta strona została uwierzytelniona.
181
LILI

— A dlaczegoby nie! Mój królu złoty. Nie mamy, a oni dają, więc bierzemy, to takie proste. Nie widzę w tem nic ubliżającego. Jest u mnie paczka dla Lili, bo one nie wróciły jeszcze, a mieszkanie zamknięte.
— Byłeś pan u nich dzisiaj? — zapytał żywo.
— Stamtąd idę właśnie.
— Jestem gotów, możemy iść. Masz pan bilety i afisze?
— Mam wszystko.
Korczewski się przeżegnał na szczęście i poszli.