Strona:Władysław Stanisław Reymont - Lili.djvu/221

Ta strona została uwierzytelniona.
215
LILI

Libińska, wdowa! a drugi — jakiś pan Maleniecki, bardzo bogaty, od piętnastu lat nie rusza się z domu, bzik, nadzwyczaj hojny i wspaniały, dwór po książęcemu!...
— No, więc jedźmy do hrabiny. Gospodarzu, czy jest w Rędzinach dziedziczka w domu?
— W Rędzinach? Dziedziczka? Aha to niby jaśnie hrabina. A kajby ta była! Ho! ho! to sielma pani! Zagranicznych małpów se nasprowadzała, kiej dyabłów czarnych... Wio! wio! gniady, a to ci panowie na obrok przyłożą, jak się bandzies pilił... Wio!...
W Rędzinach, skoro zajechali przed pałac, wyszło naprzeciw nich dwóch uliberyowanych lo-