Strona:Władysław Stanisław Reymont - Lili.djvu/239

Ta strona została uwierzytelniona.
233
LILI

Skinęła głową, a on zaczął z zapałem przypominać najdrobniejsze szczegóły, unosił się, że tak cudnie wyglądała wtedy, rozpłomieniał się na wspomnienie tak niedawnej przeszłości, bezwiednie uciekając od chwili obecnej.
— Tak! pamiętam, pamiętam! — odpowiadała.
Twarz lekko się jej zarumieniła ze wzruszenia, całą duszą utonęła w przypomnieniu, piła tę przeszłą rozkosz zaciętemi od bólu ustami, ale w końcu szepnęła, wstrząsając się:
— Wracajmy, tu jakoś zimno dzisiaj i nieładnie!
Odprowadził ją, przesiedział u nich cały wieczór, ale wieczór był jakiś dzisiaj strasznie długi;