Strona:Władysław Stanisław Reymont - Lili.djvu/253

Ta strona została uwierzytelniona.
247
LILI

do domu. Lili długo mówiła z matką pocichu i coś takiego, że matka ją pocałowała w czoło, przycisnęła jej głowę do piersi i wyszła zaraz, objaśniając, że nie wie, kiedy wróci, a wychodząc, rzuciła na Zakrzewskiego spojrzenie pełne żalu i jakby wyrzutu.
— Odebrałem znowu dzisiaj list od mamy, może przeczytasz?
— Powinien pan jechać, matka musi bardzo, bardzo tęsknić za panem — powiedziała, oddając mu list po przeczytaniu.
— W piątek wyjedziemy, już wszystko obmyśliłem. Usiądź dziecko przy mnie.
Usiadła i patrzyła w niego ze smutkiem.
— Rzeczy spakuje się zaraz po